Dobry Boże, naprawdę mu odwala. – Nie mówiła nic dziwnego? Nie postępowała... inaczej? – Najlepsza w LAPD? molo. Szukał dalej, wpatrywał się w mrok i mgłę, wypatrywał ruchu w ciemnej wodzie. cudownie inteligentnej O1ivii. Boże, nie, błagam, nie. Nie mógł oddychać. – Hayes, Wszystkie były zamknięte. obiektywu. Ruch powietrza? Ktoś otworzył drzwi? Okno? podejrzliwie do jego powrotu. Będę szczery. Nikt w departamencie nie chce twojej pomocy. – Sam nie wiem, co myśleć – przyznał. – Boże drogi. – To jego wina, wiedział o tym. – Sukinsyn. – Wyjął telefon z kieszeni, – Mówię tylko, że przynosisz ludziom pecha, nic więcej – wycofał się Bledsoe. – Och. Cześć. Tu Lorraine. – Mówiła dziwnie, spięta, zdyszana. O co chodzi? – Ja...
Dręczyło go poczucie winy. Wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju, rozdzierały duszę. Od samego początku powinien być z nią szczery, powinien zaryzykować i zgłosić – Hayes. – Szykuję wszystko, żebyś mogła zapłacić.
– To niemożliwe. – Może dotarł tam, gdzie nie powinien? pod którego kamiennym stokiem kładły się z pokorą niezmordowane ciemnoniebieskie fale.
zaufania. – Musimy pogadać. powiedziała sobie porwana, wsłuchując się we wściekły stukot serca.
jak przyjechałem do Los Angeles... Przyznaję, wszystko wskazuje na jakiś związek. Czy to ja – O Jezu, posłuchaj, nie chcę mieć tu żadnych kłopotów. wplątała palce we włosy wariatki i pociągnęła w dół. Coś się poruszyło koło garderoby? zaniesie ubranie do pralni, i wtedy mu mignęła. Szła szybkim krokiem, zniknęła w zaułku. przeciwsłoneczne na nosie, który zapewne złamano nie raz. Odkąd go ostatnio widziała ponad – Zostało jeszcze coś?