144 – O Boże. – Martinez ukryła twarz w dłoniach. Tylko że zostawił za sobą sporo niedokończonych spraw. – I nagle po tylu latach wsiadasz do samochodu i lecisz na zachód? Litości, tato. – Wszystko przez niego. – To wszystko. Morderczyni zmrużyła oczy i spojrzała na O1ivię. Seks. – Nie! – Jego głos niósł się echem. A potem, ku przerażeniu Hayesa, wybiegła z domu. – Co za kobieta? – dopytywał się Bentz. Nie mógł siedzieć spokojnie, skręcał go niepokój. narysowano ten znak zapytania. – Wsunął kopertę do wewnętrznej kieszeni marynarki. sprawić, żeby robił dla mnie różne rzeczy.
mało brakowało, a straciłby córkę. Nie zapomniał tamtych koszmarnych chwil, choć się z – Przecież Jennifer nie żyje. Bentz skinął głową. Cały czas miał przed oczami zdjęcie żony, przerażonej, za kratami.
– Cholera. – Coś w tych zdjęciach nie dawało mu spokoju. – Akurat – mruknął pod nosem, wypił łyk kawy, resztki wylał na rabatkę, na której Rebecca wynurzyła się zza drzwi z napisem „Tylko dla personelu”.
Tylko że zostawił za sobą sporo niedokończonych spraw. W tym przypadku tak. Ale... przypomniał sobie, jak siedziała skulona na kanapie, – Niewiele mogłem zrobić – zaczął, gdy Montoya rozparł się wygodnie na krześle i
żadnych odgłosów ze środka, wszedł do domu. W salonie paliły się światła. Zesztywniał, wykonał kolejny telefon, tym razem do linii lotniczych. Połączył się z przedstawicielem, – Tak. Macham ręką i rozmawiam ze znajomymi rannymi ptaszkami, wchodzę na wagę i jęczę – Chwileczkę. Widziałaś kobietę podobną do Jennifer w szarym samochodzie? – I znów – Świetnie. – Bentz nie mógł znieść myśli, że życie O1ivii może zależeć od wyników – Wszystko w porządku?